Zimny Jajpur z interesującymi zabytkami

Od dwóch dni jesteśmy w Jaipurze. Przylecieliśmy we środę z Bangalore (stan Karnataka). Trzeba przyznać, że lotnisko w Bangalore jest piękniejsze niż w Warszawie, twierdzi Marianna, która od środy towarzyszy nam w podróży po północnych Indiach. Rzeczywiście lotnisko jest nowoczesne i otoczone zadbaną piękną zielenią. Kwitną Bugenwillie, Frajapani, Rajskie ptaki, Klematisy i inne których nazw nie znamy. Nic dziwnego do Bangalore przylatują wielbiciele Sai Baby i stąd jadą 2 i pół godziny do Puttaparthi drogą którą my przybyliśmy rano. 
Dystans 1580 km drogą powietrzną do Jarpuru pokonujemy w 2 i pół godziny. Pociągiem zajęło by to nam przynajmniej 36 godzin. Jaipur po zachodzie słońca wydał się nam wielkomiejską nowoczesną metropolią. Nic dziwnego stolica Radżastanu liczy 3 i pół miliona mieszkańców. Gorzej zaczęło być w dzielnicy nisko i średnio budżetowych hoteli w starym Jaipurze, czyli tu gdzie mieści się nasz "Attiki Guesthouse". O dziwo Attiki bardzo nam się podoba, mimo, że ceny nie tak korzystne jak podawał przewodnik Loneley Planet. Obsługa miła, pokoje czyste, o dziwo kran w umywalce pasuje i deska klozetowa w jest wymiarze muszli. Co w Indiach jest cudem, wierzcie, tu żadne drzwi się nie domykają, woda z prysznica leci na przeciwległą ścianę zamiast na głowę i ciało kąpiącego się, a krany zwykle nie sięgają muszli umywalki, także nie możesz umyć rąk pod strumieniem wody. Tu w tym hotelu wszystko wygląda super! Tyle, że robi się coraz zimniej! My ciągle jesteśmy rozgrzani, bo przecież przylecieliśmy z ciepłego terenu. 
Za chwilę leżymy w łóżku ubrani we wszystko co mamy, na pidżamy ubraliśmy dresy, grube skarpety na nogach, kaptury na głowach. Do tego są koce i kołdry. Joasia ubiera nawet zimową puchową kurtkę, której na szczęście nie dała sobie wyrzucić z plecaka. 
Różnica temperatur w porównaniu z dotychczasową to co najmniej 20 stopni! W nocy spada tu do 10,8 stopni. Do tego hotel oczywiście nie ma ogrzewania, w oknach są szpary, drzwi się nie domykają, z holu wieje, z okien duje, no koszmar! Flaszki nie mamy, kupić o tej porze nie sposób. Krzeseł nie ma Żeby obciążyć dodatkowo kołdrę (tak robili podobno po wojnie, w biednej zrujnowanej, nieogrzanej Warszawie). 
Po słabo przespanej nocy spotkana angielka instruuje nas - "nie wiesz że trzeba zbierać gazety i utykać nimi szpary w oknach i drzwiach. Zrobiliśmy tak natychmiast, może będzie lepiej, ale nadal siedzimy w czapkach, kurtkach, ale przynajmniej można jakoś wytrzymać i pisać bloga. 
Wczoraj wykupiliśmy całodniową wycieczkę po historycznym Jaipurze. Mieliśmy autobus, przewodnika i trzydziestu paru innych turystów w grupie. Błogosławiony pomysł! Tanio, zorganizowane, z informacją. W życiu sami nie zobaczylibyśmy tyle jednego dnia! Pojechaliśmy na Stare Miasto, różowe miasto, bo tak zdecydował uczony Mahaardża VIII, na zdjęciu w okularach, który rządził Jaipurem w latach 70,80 XIX w. Był to złoty wiek dla Jaipuru. Pobudował szkoły, szpital, unowocześnił miasto i zdecydował o różowym kolorze architektury miejskiej. 
Jego następca, wręcz przeciwnie, budował świątynie, był ponoć bardzo pobożny, ale rozpustny wielce. Miał aż 187 żon i dla dziewięciu z nich pobudował piękne komnaty pałacowe w Nahargarh Fort (Tygrysi Fort), który wznosi się pięknie nad Jaipurem. Budowę tego fortu rozpoczął założyciel miasta Jaipuru w roku 1727, Jai Singh II, od którego imienia pochodzi nazwa miasta. Obwarowania liczyły aż 10 km.
 Jai Singh II był z zamiłowania astronomem. Wspólnie z zespołem dziewięciu doradców pobudował 16 obiektów do pomiaru azymutów i pozycji gwiazd, określania dat zaćmień słońca i wysokości nad poziomem morza. Jego zegary słoneczne i wszystkie urządzenia budował w liczbie dwóch Były one bardzo dokładne, by maksymalnie zbliżyć się do ideału. 
Pomiary z obserwacji kosmosu pozwalały ustalić kąty nachylenia ziemi względem słońca i określały czas dla 27 równoleżnika na którym leży miasto Jaipur. 
Trzeba stwierdzić, że to Obserwatorium zrobiło na nas ogromne wrażenie. Ciekawy i wielki król! 
Oprócz Obserwatorium zwiedziliśmy pałac, ale tylko część muzealną, bowiem w drugiej części nadal mieszka rodzina królewska. 
Radża znaczy tyle co król.  Po odzyskaniu niepodległości w 1947 roku, wszyscy Maharadżowie a było ich w Indiach 22, musiało zdać władzę gdy Indie w 1950 roku stały się zjednoczoną republiką. Królowie zachowali swoje przywileje. Dzisiaj żyją w rezydencjach, które często zamieniają na hotele, restauracje. My z tego nie korzystamy ponieważ trzeba za tego typu usługi słono płacić, a my chcemy dotykać prawdy i duchowości tego kraju. Po co nam zjadanie zupy złotą łyżką. 
Ciekawostką może być inny król. Ważył on 250 kg i miał wzrostu 2 metry. Jego przeogromne portki i żupan oglądaliśmy w pałacowym muzeum.
Niestety bateria pada. Jutro o 6 rano mamy pociąg do Udajpuru. Dobranoc! 


Ciąg dalszy na kolejnej stronie. Zapraszamy! 























Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Trzecia seria zdjęć pt. "Hinduskie pojazdy".

Świątynia Lepakshi

Po roku "Ich dwoje w Indiach"