Nasza przygoda w Bombaju dobiega końca!
Nasza przygoda w Bombaju dobiega końca. Jutro rano o 7, wsiadamy w pociąg do miejscowości Anjuna na słynnym wybrzeżu Goa. Nasz hotel to Poonam Village. Zarezerwowaliśmy go telefonicznie z Bombaju, bo przez booking.com wymagali numeru karty kredytowej, a ja niechętnie chcę tak płacić.W Poonam Village zatrzymamy się tylko przez trzy dni, po to by stamtąd sprawdzić plaże i hotele najbardziej odpowiednie dla nas i wybrać taki na czystej plaży, najchętniej w małej chatce z hamakiem na werandzie.
Dzisiaj wynajęliśmy taksówkę na pół dnia .Pojechaliśmy do domu Maghatmy Gandhiego. Warto było! Świetne muzeum, wielki człowiek. Dowiedzieliśmy się, ze korespondował z Lwem Tołstojem, Albertem Einsteinem, poetą Tagore. W 1939 jeszcze przed wybuchem wojny wysłał list do Hitlera próbując odwieźć go od wywołania wojny. W 1942 pisał do prezydenta Rooswelta. Wszystkich namawiał do obrony pokoju i jego pomysł na odzyskanie wolności dzięki biernemu oporowi, przyniósł upragnioną niepodległość dla Indii. Czy byłby dzisiaj zadowolony widząc wszędzie tyle nędzy?
Pojechaliśmy też zobaczyć jedno z największych na świecie skupisk slumsów, gdzie na obszarze 1 mili kwadratowej koczuje w straszliwych warunkach milion ludzi! To nie wyobrażalne, ale to prawda! Cały ten ogrom nieszczęścia oglądaliśmy z super nowoczesnego mostu Bandra Worli Sea Link. 424 liny stalowe podtrzymują ten wiszący most, a każda dźwiga ciężar 900 ton. Cały most mierzy 5,6 km długości, z tego odcinek 4,7 km rzeczywiście wisi nad morzem. Most skrócił czas przejazdu z jednej strony miasta na drugą z 50 minut do zaledwie 7. I z tego cudu techniki oglądamy bezmiar nędzy u dołu, tam gdzie ląd wciska się w morze.
Codziennie milion Hindusów dojeżdża do Bombaju do pracy, często z dalekich peryferii i innych miejscowości. Dlatego codziennie ulicą z dworca Victoria Station ciągną hordy ludzi, z dziećmi, bagażami, z nadzieją na lepsze jutro.Wielu uważa że te slumsy to przejaw wielkiej determinacji i siły przetrwania narodu Hinduskiego i wierzcie, że naprawdę nie wiemy jak można by pomóc tym ludziom. Jak znaleźć im pracę, gdy brak pracy jest problemem nie tylko w Indiach.
Pojechaliśmy jeszcze zobaczyć olbrzymie pralnie pod gołym niebem. Zawód pracza przechodzi tu z pokolenia na pokolenie. Suszą się kilometry bielizny i podobno pracze nigdy się nie mylą czyje pranie gdzie wisi. Cieszymy się, że opuszczamy Bombaj, mimo, że zobaczyliśmy coś, czego nie zna żaden Europejczyk, który nie odwiedził Indii.
Jedzenie było tu świetne, ale właściwie jadaliśmy tylko w dwóch restauracjach na zmianę i tylko raz w kiosku na ulicy. Odpukać jesteśmy zdrowi. Kłaniamy się wszystkim pięknie i trwaj przygodo, trwaj!
Dzisiaj wynajęliśmy taksówkę na pół dnia .Pojechaliśmy do domu Maghatmy Gandhiego. Warto było! Świetne muzeum, wielki człowiek. Dowiedzieliśmy się, ze korespondował z Lwem Tołstojem, Albertem Einsteinem, poetą Tagore. W 1939 jeszcze przed wybuchem wojny wysłał list do Hitlera próbując odwieźć go od wywołania wojny. W 1942 pisał do prezydenta Rooswelta. Wszystkich namawiał do obrony pokoju i jego pomysł na odzyskanie wolności dzięki biernemu oporowi, przyniósł upragnioną niepodległość dla Indii. Czy byłby dzisiaj zadowolony widząc wszędzie tyle nędzy?
Pojechaliśmy też zobaczyć jedno z największych na świecie skupisk slumsów, gdzie na obszarze 1 mili kwadratowej koczuje w straszliwych warunkach milion ludzi! To nie wyobrażalne, ale to prawda! Cały ten ogrom nieszczęścia oglądaliśmy z super nowoczesnego mostu Bandra Worli Sea Link. 424 liny stalowe podtrzymują ten wiszący most, a każda dźwiga ciężar 900 ton. Cały most mierzy 5,6 km długości, z tego odcinek 4,7 km rzeczywiście wisi nad morzem. Most skrócił czas przejazdu z jednej strony miasta na drugą z 50 minut do zaledwie 7. I z tego cudu techniki oglądamy bezmiar nędzy u dołu, tam gdzie ląd wciska się w morze.
Codziennie milion Hindusów dojeżdża do Bombaju do pracy, często z dalekich peryferii i innych miejscowości. Dlatego codziennie ulicą z dworca Victoria Station ciągną hordy ludzi, z dziećmi, bagażami, z nadzieją na lepsze jutro.Wielu uważa że te slumsy to przejaw wielkiej determinacji i siły przetrwania narodu Hinduskiego i wierzcie, że naprawdę nie wiemy jak można by pomóc tym ludziom. Jak znaleźć im pracę, gdy brak pracy jest problemem nie tylko w Indiach.
Pojechaliśmy jeszcze zobaczyć olbrzymie pralnie pod gołym niebem. Zawód pracza przechodzi tu z pokolenia na pokolenie. Suszą się kilometry bielizny i podobno pracze nigdy się nie mylą czyje pranie gdzie wisi. Cieszymy się, że opuszczamy Bombaj, mimo, że zobaczyliśmy coś, czego nie zna żaden Europejczyk, który nie odwiedził Indii.
Jedzenie było tu świetne, ale właściwie jadaliśmy tylko w dwóch restauracjach na zmianę i tylko raz w kiosku na ulicy. Odpukać jesteśmy zdrowi. Kłaniamy się wszystkim pięknie i trwaj przygodo, trwaj!
Komentarze
P.s album o Andrzeju świetnie się czyta tylko bardzo ciężki jest.