Refleksje z Anjuna na Goa

Coraz więcej turystów przybywa na Goa. Wielu z nich nie po raz pierwszy. To są współcześni nomadzi. Nie przywiązują się do ojczyzny, kraju stałego zamieszkania. Anglik lat 47 pracuje w Anglii, sprząta hotele, żonę ma obecnie w Tajlandii, ale co to za żona, skoro on tam, a ona u siebie,  podróżuje więc sam. Teraz jest w Indiach na 3 miesiące, może zdąży ją odwiedzić. Drugi przykład - włoszka emerytowana nauczycielka z Mediolanu. Przyjeżdża tu już od kilku lat. Nie ma rodziny, inni jej znajomi są zajęci, pracują, a poza tym nie lubi europejskiej zimy. Wynajęła sobie hotelik, innym razem mały domek, nie chce mieć niczego na stale. Po co jakiś ambaras, pełny luz, może zwiedzi Keralę, a może pojedzie do Hampi, ale potem na pewno wróci na Goa, i tak aż do wiosny. Norweżka lat 45 - ładna, miła ale niestety samotna. Ćwiczy jogę. Spotkała faceta Hindusa, cóż jest żonaty i nie rzuci dla niej żony ani dzieci, niebezpiecznie osacza ją. Pracuje w szpitalu, ma pieniądze ale nie lubi poukładanej zasobnej Norwegii. No i jest tu cała masa turystów z Rosji. Spotykamy emerytowaną nauczycielkę. Rozczula się że my z Polski. Była w Poznaniu. Ach jaka Polska piękna! A te Polki to prawdziwe damy i jakie są one śliczne. Mówimy że Rosjanki też ładne, zamyśla się, twierdzi, że to nie to samo.
Dlaczego w Polsce tak nie lubimy Rosjan, oni nie maja tylu uprzedzeń, zresztą my też robimy tu za ambasadorów, naprawiamy stosunki. Józef zauważa że nie spotkaliśmy do tej pory Polaków. Prawda chyba jesteśmy na plaży Anjuna jedyni z Polski.
Czytam książkę pt. "Mumbay maximum city". Świetna książka, mówi więcej o Indiach niż możemy zobaczyć. Np. zamożna rodzina, ojciec z branży handlu drogocennymi kamieniami, wiedzie się im świetnie. Mieszkają w Bombaju, maja na koncie w banku tak około 2,3 mln dolarów. Tak, tak, są i tacy w Indiach. Wyznają Dżinizm czyli najbardziej ortodoksyjny Hinduizm. W czasie pory deszczowej nie wychodzą z domu żeby przypadkiem w kałuży nie nadepnąc na źywe stworzenie. Noszą maski, przysłaniają usta żeby nie połknąć żywej muchy. Rodzina, troje dzieci plus rodzice, długo żyją po swojemu. Dzieci uczą się w dobrych szkołach, Miliony na koncie. Nagle ojciec spotyka guru Dzinizmu, czyta książkę, która radykalnie zmienia jego poglądy. Postanawia rzucić wszystko, oddać miliony, stać się mnichem i wraz z synami żyć z żebranej miski jedzenia, a żona z córka ma również wędrować, żyć jak mniszki, nie jak córka i matka, nie jak ojciec i synowie, ale jak guru i apostołowie, po to by osiągnąć upragnioną Mokszę, czyli wyjście z koła reinkarnacji, po prostu nie wrócić po śmierci do świata żywych pod żadna postacią.
Trudno nam to sobie wyobrazić, w Polsce  zmarzliby już pod czas pierwszej zimy, nie nawędrowali by się długo. Owszem ich dolary każdy by szybko przyjął, ale na pewno do ich pustej miski  niewielu z nas by się zdecydowało coś wrzucić.
A my siedzimy sobie w bambusowej knajpie, pijemy piwko. Dzisiaj Józek złamał się i zjadł pól kurczaka z grilla, w nosie ma wegetarianizm, dzisiaj jesteśmy bardzo szczęśliwi, zadowoleni i ani myślimy o Mokszy, o wyrzeczeniach w tym pięknym oby jak najdłuższym życiu!



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Trzecia seria zdjęć pt. "Hinduskie pojazdy".

Świątynia Lepakshi

Po roku "Ich dwoje w Indiach"