Święto Shiwy w Keralii.
Nasze życie na Odayama Beach codziennie wygląda tak samo. O 6 rano budzi nas głos muezina wzmocniony głośnikiem z mini meczetu, który stoi 30 m za naszym domkiem. Dodajmy, że muezin nie ma ani głosu ani słuchu. Staramy się tego nie słyszeć i śpimy do 8 godziny. Potem jemy śniadanie na naszej werandzie, które podaje nam nasz "Piętaszek" Kuti. Po jedzeniu idziemy na plażę, patrzymy na wzburzone morze i kołyszące się palmy. Fale osiągają wysokość 2-3 metrów i spadają jak lawina rozlewając się białą śmietaną na brzegu. Kąpiemy się w tej pianie jak najbliżej brzegu, ale i tak fale kotłują nami niemiłosiernie. Pochłonęły Joasi czerwoną czapeczkę. Około trzeciej po południu idziemy na obiad do naszej restauracji lub do jednej z wielu oddalonych o kilometr od nas, położonych na klifie w miejscowości Varkala. Wreszcie oglądamy cudowny zachód słońca popijając nasze ulubione owocowe lassi. 26 lutego niespodziewanie zamiast muezina budzą nas śpiewy bajanów z hinduskiej świątyni, które...