W drodze do Munnaru - krainy herbaty
W drodze do Munnaru
krainy herbaty
Z Kochin wybraliśmy się do
Munnaru, miejscowości słynnej z uprawy
herbaty położonej w górach Western Ghats (1600 m). W Indiach pokonać dystans
180 km, do tego w połowie górską drogą znaczy ciężką pięciogodzinną przeprawę.
Nasz wynajęty samochód to Suzuki z klimatyzacją, jedziemy w sześć osób plus
kierowca. Współtowarzyszy nam para sześćdziesięciolatków z Danii i druga trzydziestolatków
z Hiszpanii.
Pierwszy postój to wizyta w
sierocińcu słoni. Teren na którym mieści się sierociniec jest duży częściowo
otwarty, a w części zalesiony. Po drodze do słoni oglądamy różne rośliny, które
mają bawić motyle. Niestety motyli nie widać. Dochodzimy do miejsca gdzie
obecnie przebywa pod opieką ludzi, sześć słoni. Są to osobniki nastoletnie 16-17
letnie i już bardzo dorosłe 47-48 lat. Podobno słonie mogą osiągać średni wiek
życia ludzi 70 do 80 lat. Do sierocińca trafiają takie słonie, które straciły
matkę albo zostały ranne i stały się niezdolne do samodzielnego życia. Tutaj są
karmione, kąpane, leczone i kochane przez swoich opiekunów. Niestety nie mogą
już wrócić do życia na wolności w stadzie. Zapach człowieka czyni je skazanymi
na plemienny ostracyzm. Akurat trafiamy na mycie tych największych lądowych
ssaków przez ich opiekunów wodą ze szlaucha. Jeden słoń kładzie się z trudem na
boku, niezdarnie i ciężko, jak bardzo gruby starszy mężczyzna.
Słonie są już po przyjemnościowej
kąpieli w rzece, do której prowadzone są codziennie rano. Spóźniliśmy się na tę
turystyczną atrakcję. Niestety mają częściowo nogi spętane łańcuchem z
przezorności by nie zaatakowały turystów. Pracownicy pocieszają nas, że właśnie
budują na powierzchni 2,5 ara otoczony fosą wybieg dla słoni. Mamy nadzieję, że
tam będą swobodniejsze i szczęśliwsze. Widzimy też, jak opiekunowie zbierają
gałęzie z drzew i trzcinę cukrową, na posiłek dla słoni. Dziennie dorosły
osobnik zjada…220 kg takiego pożywienia! Dowiadujemy się, że samice na początku
też mają ciosy ale tylko do szesnastego roku życia. Potem im one odpadają, a u
samców rosną nawet do metra długości. Ileż słoni na wolności ginie z powodu
wysokiej ceny za te słoniowe trofea.
Kolejnym przystankiem jest nasza
wizyta w ogrodzie przypraw. Bardzo rozmowny wesoły Hindus, oprowadza nas po nie
wielkiej plantacji różnorakich drzew rodzących najcenniejsze i najbardziej pożądane
na świecie przyprawy. Widzimy krzewy pieprzu. Przewodnik tłumaczy, że wszystkie
rodzaje pieprzu, a więc biały, zielony, czerwony i czarny rosną na tym samym
krzaku. Ich kolor zależy od stopnie dojrzałości, zaś biały otrzymuje się dzięki
zdjęciu łuski z najbardziej dojrzałych czarnych ziaren. Widzimy pnące krzewy
wanilii, owoce wyrastające z kory kakaowca, jagody kawy, różnorakie krzewy
bazylii, owoce muszkatołowca, których pestka to ta gałka, którą używamy w
kuchni. Drzewo cynamonowe, którego zmielona kora stanowi właściwą przyprawę.
Ale tu w Indiach używa się też do potraw świeżych cynamonowych liści,
rzeczywiście ściskając je w ręku, czujemy zapach cynamonu. Przewodnik objaśnia
właściwości lecznicze roślin. Są takie, które leczą cukrzyków, anemię,
artretyzm, nadciśnienie, wspomagają wzrok i pamięć. Obok ogrodu znajduje się
sklep Ayrvedy czyli najstarszej (ponad 5 tys. lat) medycyny świata na bazie
ziół. Dopiero z niej wywodzi się medycyna chińska i tybetańska. Tym razem
czujemy się absolutnie zdrowi więc tylko oglądamy setki produktów Ayrvedy
leczniczych i upiększających. Po krótkim odpoczynku ruszamy w dalszą drogę do
Munnaru, o czym opowiemy w następnym poście.
Słoń albinos
Nasz samochód
Słoń i jego opiekun
Niektóre słonie lubią dystans od swojego opiekuna
Ten już czeka na polewanie wodą
Idziemy na spacer
Zimny strumień wody to wielka przyjemność
Plantacja ananasów
Ogród przypraw i kwiatów
Lotos - symbol Indii
Kolejny piękny kwiat
Kawowiec
Gałka muszkatołowa
Komentarze