WIZYTA NA EKOLOGICZNEJ FARMIE I W OGRODZIE PRZYPRAW
Będąc w Indiach, kraju słynącym od wieków z egzotycznych
przypraw, które to skłaniały wielkich odkrywców i żeglarzy (Marco Polo i Vasco
da Gama) do poszukiwań drogi lądowej i morskiej do tego raju kulinarnego złota,
musieliśmy koniecznie odwiedzić miejsce, gdzie się takie przyprawy uprawia.
Wybraliśmy ekologiczną farmę Tanshikar’s Working Spice Farm w
Netravali. Plantacja oddalona jest zaledwie 38 km od „naszej” Agondy. Pokonanie
taksówką górzystego terenu zajęło nam aż półtorej godziny. Droga wiła się to w
górę, to w dół. Jechaliśmy wąwozami, to znów przez płaskie ryżowe pola.
Widzieliśmy pracujące kobiety, który rozsypywały na klepisku do suszenia, cenne
białe ziarenka ryżu, ten najważniejszy pokarm mieszkańców Azji. Teraz jest czas zbiorów
ryżu – powiedział nasz kierowca Carlos.
Mijaliśmy coraz bardziej egzotyczne wioski, biedne chatki z
gliny kryte trawą i palmowymi liśćmi, lub falista blachą. Ziemia była czerwona
jak w Afryce. Jechaliśmy wzdłuż szerokiej rzeki Talpona. Po obu stronach
mijaliśmy palmowe i mieszane lasy. W pewnej chwili zatrzymaliśmy się by zrobić
zdjęcie i wtedy kierowca ostrzegł: nocą byłoby to niemożliwe, żerują tu lisy,
wilki a nawet leopardy. Droga stawała się coraz bardziej dzika i pusta, gdy
nagle przed nami zobaczyliśmy szkolny budynek i sportowe boisko, na którym
chłopcy grali w piłkę, a z boku kibicowały im dziewczęta.
W końcu dojechaliśmy do celu. Poczuliśmy zupełnie inne
powietrze, wilgotne, pachnące wielością aromatów. Przywitała nas z szerokim
uśmiechem żona właściciela o imieniu Gaurii. Obiecała powitalny napój, przewodnika
po ogrodzie i zniknęła. W tym czasie
pojawiła się międzynarodowa grupa młodych ludzi, przebywająca tu na miesięcznym
obozie yogi.
Mieszkamy w chatkach zrobionych z gliny – powiedziała Niemka.
Ćwiczymy dwa razy dziennie – dodała Chinka z Ameryki. Miesięczny pobyt kosztuje
nas 1.500 Euro – dorzuciła Szwajcarka.
Wreszcie dostajemy imbirowy napój z cytryną i miodem i pojawia
się Chinmay, właściciel farmy, którą odziedziczył siedemnaście lat temu po
niespodziewanej śmierci ojca. To jeszcze ojciec rozpoczął tworzenie plantacji
od nasadzenia palm kokosowych i orzecha zwanego Betlem. Kokos jest symbolem
stanu Goa, a Betel, popularnym w całej południowo-wschodniej Azji miękkim narkotykiem.
Używany w dużych ilościach jest szkodliwy dla zdrowia, niszczy zęby, powoduje
astmę i uzależnienie, za to zabija głód, co w biednej części Azji, dla wielu ma
znaczenie. W małych dawkach zaś, reguluje trawienie i pobudza przemianę materii.
Farma
ma 60 akrów z tego 25 to ogród przypraw. W towarzystwie Chinmaya wchodzimy do jego
raju. Słyszymy szmer wody z rozstawionych co 10 metrów zraszaczy, które
sztucznie nawadniają w okresie bezdeszczowym plantację. Z dumą nasz przewodnik
oświadcza, że plantacja opiera się w głównej mierze na siłach natury. Pokazuje
nam kokosową palmę, a na dole jej zwiędłe opadłe liście, w których żerują
termity. Pomagają one przetwarzać odpady w pożyteczny kompost, którymi żywi się
drzewo. Jednak termity szkodzą zdrowiu palmy, ale natura znalazła na to sposób
– mrówki, one zjadają termity i tym samym zapewniają równowagę w ekosystemie.
Pierwszy krzew, który oglądamy to zielone chili. Nasiona tych
krzewów rozsiewają ptaki np. wrony. Zjedzone przez nie nasionka fermentują w
ich organizmach, a wydalone stanowią lepszy, odporniejszy zaczyn dla nowej
rośliny i dłuższą jej wegetację. Chili ma dużo witaminy C i niszczy zły cholesterol,
ale trzeba używać tej przyprawy z umiarem.
Przewodnik pokazuje nam pierwszą roślinę i pyta jak się ona nazywa. Jest zielona i pnie się po pniu palmy betel. Po zapachu rozpoznajemy wanilię, najcenniejszą po szafranie przyprawę na świecie zwaną niegdyś złotem Indii. Krzew wanilii powinien być podcinany do wysokości człowieka, bo to człowiek pomaga ręcznie go zapylić. Hodowca musi być bardzo czujny. Kiedy rozkwita kwiat koniecznie trzeba dokonać tej „chirurgicznej” operacji. Gdy ogrodnik przeoczy moment, kwiat opadnie i strąg wanilii nigdy nie wyrośnie. A dorastać musi aż cały rok. Potem zebrane strąki suszy się przez dwa miesiące.
Przewodnik pokazuje nam pierwszą roślinę i pyta jak się ona nazywa. Jest zielona i pnie się po pniu palmy betel. Po zapachu rozpoznajemy wanilię, najcenniejszą po szafranie przyprawę na świecie zwaną niegdyś złotem Indii. Krzew wanilii powinien być podcinany do wysokości człowieka, bo to człowiek pomaga ręcznie go zapylić. Hodowca musi być bardzo czujny. Kiedy rozkwita kwiat koniecznie trzeba dokonać tej „chirurgicznej” operacji. Gdy ogrodnik przeoczy moment, kwiat opadnie i strąg wanilii nigdy nie wyrośnie. A dorastać musi aż cały rok. Potem zebrane strąki suszy się przez dwa miesiące.
Wiecznie zielone drzewo cynamonowe dojrzewa sześć lat,
dopiero wtedy można pozyskiwać z jego kory, właściwy cynamon. Duże cynamonowe świeże
liście mogą także służyć jako przyprawa, a suszone do zaparzania aromatycznego
napoju. Cynamonowce najlepiej rosną w
cieniu, wtedy owocują nawet dwadzieścia lat. Przyprawa ta jest cennym lekiem
dla cukrzyków.
Podchodzimy do tajemniczego krzewu. Po kilku nieudanych
próbach odgadnięcia jego nazwy, rozpoznajemy owoce z ziarenkami kawy w środku. Dopiero po zebraniu dojrzałych
owoców, wyłuskaniu ziarenek, czterech dniach suszenia i ich prażeniu, ziarenka
kawy osiągają właściwości i aromat tak lubianej przez smakoszy kawy.
Na krzewie Pieprzowca, przy którym za chwilę stajemy rosną
trzy gatunki pieprzu. Zielony dorasta w cieniu i zrywa się go zanim w pełni
dojrzeje. Czarny dojrzewa w słońcu i jest lekarstwem na przeziębienie i ból
stawów, a biały wytwarza się dzięki fermentacji w wodzie, trzeba z niego zdjąć
skórkę, żeby otrzymać łagodny biały pieprz. Krzew pieprzu pnie się po usłużnym
pniu palmy betla.
A teraz czeka nas największa niespodzianka. Chinmay pokazuje
nam drzewo, z którego kory (! )wyrastają śliczne niewielkie kwiatki. Jest to Kakaowiec.
Każdy kwiatek w środku ma fasolkę, to ona dopiero po fermentacji przyjmuje właściwy
gorzki smak kakao. Zbiory Kakaowca zaczynają się w lutym i trwają przez trzy
miesiące. Ile smaku i wartości ma prawdziwa gorzka czekolada, wiedzą wszyscy.
Wchodzimy w tajemniczy krąg dziewięciu drzew. Jedno z tych
drzew jest rodzaju męskiego, nie rodzi owoców, za to nasiona tego drzewa służą
do zapłodnienia drzew rodzaju żeńskiego, które rodzą znaną i pożyteczną gałkę muszkatołową.
Proporcje w tym wypadku są bardzo korzystne, jedno męskie drzewo wystarczy do
zapłodnienia aż ośmiu pozostałych. Na owoc gałki muszkatołowej trzeba czekać
pięć lat. Skórka gałki zwana „maze”, podobno jest najintensywniejsza i
najprzydatniejsza w kuchni.
Następne drzewo goździkowe pochodzi z Madagaskaru. Zadziwiające
jest to, że rodzi ono najpierw owoce a dopiero po tym kwitnie. Te owoce to
właśnie cenne goździki, cenne tak jako przyprawa, jak i lek, na przykład na ból
zęba.
Na plantacji gospodarze mają też pasiekę. W każdym ulu są trzy
rodzaje pszczół. Trutnie, pracownice i jedna królowa. Żywot trutni jest krótki.
Zwykle rodzi się około piętnastu samców, których rolą jest zapłodnić królową. Ten,
który dogoni królową wylatującą poza ul wygrywa. Za szczęśliwy akt miłosny
płaci życiem. Kilku kolejnym uda się tego dokonać. Pozostałych zbędnych
zlikwidują pracownice, by nie marnować pożywienia dla darmozjadów. Królowa
znosi dziennie od tysiąca dwustu do półtora tysiąca jaj. Życie w ulu jest
pragmatycznie zorganizowane. Co by to było gdyby nasz świat był tak urządzony?
Niespodziewanie odwiedzamy świątynię boga Kriszny, który jest
najweselszym bogiem hinduizmu. Kocha taniec, ale jest też mądrym nauczycielem. Uczy
wiernych służby innym, dlatego przynoszą oni kokosowy orzech, dzielą na pół i
jedną część składają na ołtarzu. Przed świątynią znajduje się niezwykły basen.
Ponoć ma trzysta pięćdziesiąt a może więcej lat. Woda jest przezroczysta a na
jej powierzchnię stale wydobywają się małe bąbelki. Okazuje się, że to gaz
metanowy, który wydobywa się z pod warstwy piasku z gnijącego podłoża.
Po naszym jakże pouczającym spacerze zwiedzamy dom
gospodarza. Powstał w czasach portugalskiej kolonii w stylu
indyjsko-portugalskim. Zbudowany jest z gliny, a pokryty czerwona dachówką.
Przed wejściem do domu gospodyni usypała, jak co dzień, z
białej sproszkowanej kredy mandalę, czyli ozdobny wzór, swoją modlitwę o
spokój, harmonię i miłość w rodzinie i na świecie.
Mandala w sanskrycie znaczy koło, kosmos, i jest duchowym i
rytualnym symbolem Hinduizmu i Buddyzmu. Tworzenie mandali służy medytacji i
osiągnięciu równowagi duchowej.
Gospodarz wychwala zalety swojego domu, który doskonale
trzyma temperaturę. Po środku wewnętrznego dziedzińca rośnie duży krzew bazylii
zapewniający więcej tlenu dla otoczenia, bo jak twierdzi gospodarz, ta roślina
nigdy nie wydziela dwutlenku węgla. Atrakcją domu są stare sprzęty
gospodarskie, tworzą one małe muzeum. Do domu prowadzi weranda, z
fotelem-huśtawką i leżanką.
Tradycyjny hinduski lunch – ryż, tutejszy chleb ciapata,
surówka z kapusty, soczewica, ostre przyprawy i sosy kończą naszą wizytę. Po
obiedzie odważyliśmy się zażyć kawałek betelu, zgodnie z zapewnieniem Chinmaya,
że ta odrobina pomoże nam w trawieniu obiadu i na pewno nas nie odurzy. Był
twardy jak drewno, zupełnie bez smaku, trzeba go było żuć, a potem połknąć.
Żadna przyjemność. Oczywiście to nie był ten betel, który żują lokalni. Sprzedawane
niemal na każdej ulicy porcje betelu zawiniętego w liść betelowego pieprzu
składają się ze sproszkowanego orzecha betelu z nasion palmy areki, różnych
przepraw, jak: gałka muszkatołowa, kardamon, czy imbir oraz dodatku mleka
wapiennego . Nazywa się to „czerwona rozrywka biednych” ze względu na kolor
jakim używka barwi ślinę. Szacuje się że w świecie jest już około pół miliarda
uzależnionych.
Dzięki Bogu nam to nie grozi, za to na pewno możemy się
uzależnić od cudownych hinduskich przypraw i kuchni, o czym będzie nasz
następny wpis.
Droga do farmyKobiety suszą ryż
Szkoła
Chłopcy grają w piłkę
Zraszacz na plantacji
Chinmay
Gauri
Powitanie
Joanna
Termity
Zielone chili
Wanilia
Kwiat Wanilii
Cynamonowiec
Ziarna kawy
Kakaowiec
Kwiat kakaowca
Kakaowiec
Aleja w ogrodzie przypraw
Świątynia Kriszny
Joanna na progu domu
Basen z bąbelkami
Dom 220letni
Joanna znów na progu domu
Joanna na ganku
Krzew Bazylii
Komentarze