Trzy plaże na wybrzeżu Goa w Indiach
Goa to jest stan na zachodnim wybrzeżu Indii. Wielu za nim tutaj dotrze myśli, że Goa jest wyspą. Tym czasem wybrzeże to ma 110 km długości i posiada 40 wspaniałych plaż. Północna część z plażami Arambol, Anjuna, Bega, aż po stolicę stanu Panji była już wcześniej odkryta przez zachodnich turystów.
W latach 70-tych zjeżdżali tu hipisi z całego świata i jak opowiadał nasz znajomy można było tutaj żyć przez miesiąc za sto dolarów wynajmując dom ze służącym.
My prosto z lotniska w Dabolim pojechaliśmy taksówką (62 km) na mniej turystyczne południe do miejscowości Palolem. Zapłaciliśmy za przejazd 1700 rps co przy dzisiejszym kursie dolara w Polsce wynosi 108 złotych. Rok temu byłoby to zaledwie 90 złotych.
Plaża Palolem okazała się niezbyt szeroka, poddana wyraźnym przypływom i odpływom morza, które tutaj jest gładkie niemal bez fali. Wzdłuż plaży ciągną się liczne restauracyjki, kramy z lokalnymi ciuchami, bibelotami no i wszędobylscy ''nagabywacze'' proponują swoje usługi typu wycieczka łodzią, masaże itd. Słowem od wschodu do zachodu słońca jest gwarno, a wieczorami na stolikach pojawiają się świeczki i można zamówić świeżą rybę podaną prosto z pieca. Rozbrzmiewa muzyka soulowa, bluesowa, jazzowa oczywiście na żywo, bo zjeżdżają się tu na Goa nie tylko turyści spragnieni słońca ale i też muzycy, poeci, myśliciele szukający duchowej strawy. O poranku na plażach uprawia się jogę.
Któregoś dnia wybraliśmy się na oddaloną o 10 km plażę Agonda. Tym razem dużą dziesięcioosobową łodzią. Po około półgodzinie dopłynęliśmy do pięknej szerokiej, prawie pustej plaży i natychmiast zdecydowaliśmy się na nią przenieść. Wynajęliśmy ładne i wygodne bungalowy z werandami skierowanymi ku morzu. Cena 1000 rps na dwie osoby też jest dla nas przystępna. Poczuliśmy się jak w raju. Na plaży oprócz nielicznych gości, wygrzewają się przyjazne psy, pojawiają się piękne krowy, a nawet dwa białe konie. W morzu bawimy z ponad metrową falą, która unosi nas aż do brzegu. Wczoraj ku radości wszystkich plażowiczów pojawiły się pląsające radosne delfiny, a dzisiaj wynurzył się nawet ogromny grzbiet wieloryba.
Kolejnego dnia popłynęliśmy na sąsiednią plażę Cola uważaną za jedną z najpiękniejszych na świecie i rzeczywiście zobaczyliśmy egzotyczną prawie dziką plażę, otoczoną palmami i z wyrastającymi z morza i piasku bazaltowymi skałami. Było cudnie, bawiliśmy się jak dzieci, kąpiąc w wodzie, grając w piłkę, robiąc zdjęcia. Obiad zjedliśmy w jednej z dwóch knajpek na plaży. Zamówiliśmy znakomite warzywa w sosie z orzechów kashu z rodzynkami i ostrą przyprawą, pierogi nadziewane hinduskim serkiem i mielonymi ziemniakami z sosem z suszonych owoców, ostrych przypraw na sposób kuchni kaszmirskiej.
Spotykamy tu wielu Polaków. Emeryt z Puław przyjechał tu on aż na pół roku, wynajął sobie pokój z kuchnią i łazienką za tysiąc złotych miesięcznie. Dumny z siebie oznajmił w przerwie koncertu, że dokupił lodówkę za 4 tysiące rps i jest teraz zabezpieczony w żywność. Małżeństwo z dwojgiem dzieci wynajęło dom za 20 tysięcy rps miesięcznie. Młoda kobieta zajmuje się masażem, a jej męża warsztatem pracy jest komputer, ich dzieci chodzą do szkoły z językiem angielskim. Swoje mieszkanie w Polsce wynajęli i w ten sposób spłacają zaciągnięty kredyt. Można tak, można...
W latach 70-tych zjeżdżali tu hipisi z całego świata i jak opowiadał nasz znajomy można było tutaj żyć przez miesiąc za sto dolarów wynajmując dom ze służącym.
My prosto z lotniska w Dabolim pojechaliśmy taksówką (62 km) na mniej turystyczne południe do miejscowości Palolem. Zapłaciliśmy za przejazd 1700 rps co przy dzisiejszym kursie dolara w Polsce wynosi 108 złotych. Rok temu byłoby to zaledwie 90 złotych.
Plaża Palolem okazała się niezbyt szeroka, poddana wyraźnym przypływom i odpływom morza, które tutaj jest gładkie niemal bez fali. Wzdłuż plaży ciągną się liczne restauracyjki, kramy z lokalnymi ciuchami, bibelotami no i wszędobylscy ''nagabywacze'' proponują swoje usługi typu wycieczka łodzią, masaże itd. Słowem od wschodu do zachodu słońca jest gwarno, a wieczorami na stolikach pojawiają się świeczki i można zamówić świeżą rybę podaną prosto z pieca. Rozbrzmiewa muzyka soulowa, bluesowa, jazzowa oczywiście na żywo, bo zjeżdżają się tu na Goa nie tylko turyści spragnieni słońca ale i też muzycy, poeci, myśliciele szukający duchowej strawy. O poranku na plażach uprawia się jogę.
Któregoś dnia wybraliśmy się na oddaloną o 10 km plażę Agonda. Tym razem dużą dziesięcioosobową łodzią. Po około półgodzinie dopłynęliśmy do pięknej szerokiej, prawie pustej plaży i natychmiast zdecydowaliśmy się na nią przenieść. Wynajęliśmy ładne i wygodne bungalowy z werandami skierowanymi ku morzu. Cena 1000 rps na dwie osoby też jest dla nas przystępna. Poczuliśmy się jak w raju. Na plaży oprócz nielicznych gości, wygrzewają się przyjazne psy, pojawiają się piękne krowy, a nawet dwa białe konie. W morzu bawimy z ponad metrową falą, która unosi nas aż do brzegu. Wczoraj ku radości wszystkich plażowiczów pojawiły się pląsające radosne delfiny, a dzisiaj wynurzył się nawet ogromny grzbiet wieloryba.
Kolejnego dnia popłynęliśmy na sąsiednią plażę Cola uważaną za jedną z najpiękniejszych na świecie i rzeczywiście zobaczyliśmy egzotyczną prawie dziką plażę, otoczoną palmami i z wyrastającymi z morza i piasku bazaltowymi skałami. Było cudnie, bawiliśmy się jak dzieci, kąpiąc w wodzie, grając w piłkę, robiąc zdjęcia. Obiad zjedliśmy w jednej z dwóch knajpek na plaży. Zamówiliśmy znakomite warzywa w sosie z orzechów kashu z rodzynkami i ostrą przyprawą, pierogi nadziewane hinduskim serkiem i mielonymi ziemniakami z sosem z suszonych owoców, ostrych przypraw na sposób kuchni kaszmirskiej.
Spotykamy tu wielu Polaków. Emeryt z Puław przyjechał tu on aż na pół roku, wynajął sobie pokój z kuchnią i łazienką za tysiąc złotych miesięcznie. Dumny z siebie oznajmił w przerwie koncertu, że dokupił lodówkę za 4 tysiące rps i jest teraz zabezpieczony w żywność. Małżeństwo z dwojgiem dzieci wynajęło dom za 20 tysięcy rps miesięcznie. Młoda kobieta zajmuje się masażem, a jej męża warsztatem pracy jest komputer, ich dzieci chodzą do szkoły z językiem angielskim. Swoje mieszkanie w Polsce wynajęli i w ten sposób spłacają zaciągnięty kredyt. Można tak, można...
Komentarze